Każdy mój włosek wołał o pomstę
do nieba, a każda cebulka była bliska załamania nerwowego. Ja sama miałam
ochotę wybiec z tego białego, nowoczesnego pomieszczenia z wrzaskiem i zanurzyć
się w chłodnej wodzie, która ukoiłaby skórę, zanim będę wyglądać jak pisklak.
Na szczęście po chwili zostałam wysmarowana specyfikiem, który nie miał na celu
wyżarcia mi włosów, sprawienia, by moja skóra była gładka, ani włosy
błyszczące, ale balsamem, który załagodził ból po depilacji. Kiedy już byłam
idealnie gładka, moje włosy były idealnie błyszczące, a paznokcie idealnie
spiłowane, ekipa składająca się z różowoskórej kobiety o groszkowych, kręconych
włosach- Narii, dziewczyny z wszczepionymi pod skórę na rękach i dekolcie
diamentami- Clair i mężczyzny o fioletowych włosach ściętych tak, że wyglądał
jakby miał garnek na głowie i tatuażach na czole i języku- Feela oznajmiła mi,
że jestem gotowa, by poddać się zabiegom mojego stylisty- Bakkiego. Po chwili
pojawia się ON. Typowy kapitolińczyk, szkarłatne włosy, pomarańczowa skóra,
tatuaże na brodzie i tona makijażu. W momencie gdy słyszę jego głos najchętniej
wyskoczyłabym przez okno. Ma najbardziej kapitoliński akcent jaki w życiu
słyszałam.
-Dobry, nawet bardzo dobry stan
bazowy zero- ćwierka do siebie okrążając moje nagie ciało i chłonąc wzrokiem
każdy jego centymetr. Gdyby wyglądał chociaż trochę jak człowiek, to może bym
się wstydziła.-Nawet nie wiesz jak do ciebie będzie pasowała piękna kreacja
jaką zaprojektowałem. Bałem się, że będziesz małą, niedojrzałą dziewczynką, ale
jesteś bardzo... kobieca. Jakie szczęście, że to ciebie wylosowali, musisz się
strasznie cieszyć!- no po prostu skaczę z radości, możesz mi wierzyć, myślę
zirytowana.-Włosy zostawimy rozpuszczone-decyduje po chwili przyglądania się
im.
W chwili w której pokazuje, co
dla mnie przygotował myślę, że powiedzenie 'kreacja' to trochę zbyt wiele.
Sukienka, może do połowy uda, turkusowa, półprzezroczysta z dekoltem do pępka.
-Rozumiem, że jest pan świadom, że
tego nie ubiorę?- mówię, bliska wybuchnięcia histerycznym śmiechem.
-Ależ oczywiście, że ubierzesz,
pasuje do ciebie idealnie!- chichocze zachwycony Bakki.
-Czy może pan zawołać mojego
mentora?- pytam na tyle delikatnie, na ile pozwala mi irytacja.
-Nie widzę potrzeby...- ćwierka
wciąż rozradowany, nie zauważając zniecierpliwienia w moim głosie.
-A ja tak- stanowczo ucinam
rozmowę. Z jego twarzy powoli spełza uśmiech.
Bakki odchodzi wzdychając
teatralnie, a ja w tym czasie ubieram cienki, papierowy szlafrok. Po chwili
wraca z Finnickiem i Noxem.
-Wasza podopieczna ma jakiś
problem z kreacją jaką dla niej przygotowałem- mówi z widocznym wyrzutem.
-Człowieku, do jasnej diaski,
przestań to nazywać kreacją- mówię zirytowana jeszcze bardziej niż wcześniej i
widzę, że Finnick ma ochotę wybuchnąć śmiechem. Właśnie takiego go znam,
potrafiącego obrócić wszystko w żart i rozbawić wszystkich. Jedna z najbardziej
pogodnych osób, jakie w życiu spotkałam. Widać, że już zaczął otrząsać się z
szoku po dożynkach.
-Ależ kochanie, będziesz się w
niej pięknie prezentować- przerywa moje rozmyślania Nox z obrzydliwym
uśmiechem, na co ja piorunuję go wzrokiem, a Finnick udaje, że się krztusi, chcąc
ukryć napad wesołości.
-Zmień to- mówi szybko, by nie
parsknąć śmiechem- Niech będzie dłuższa i z mniejszym dekoltem.
W tym momencie to Nox posyła mu
zabójcze spojrzenie, a na twarz Bakkiego wstępuję grymas, który, gdyby skóra
nie była tak naciągnięta, byłby chyba zmarszczeniem czoła, ale stylista wykonuje
polecenie. Po jakimś czasie przynosi sukienkę z tego samego, turkusowego, lekko
prześwitującego materiału (na co oboje z Finnem patrzymy z dezaprobatą), tym
razem długą i ze sporym dekoltem, ale nie tak wielkim jak wtedy. Ubieram ją i
patrzę w lustro. Bakki robi mi jeszcze srebrne kreski na oczach i przysypuje
mnie srebrnym pudrem, a na koniec zakłada na moją głowę diadem. Mam być
Amfitrytą, a Mikes Posejdonem. Odwracam się do mentorów by ocenili mój wygląd.
-Pięknie wyglądasz- mówi Finnick,
ale w jego oczach widzę, że pamięta, kiedy wyglądałam podobnie grając w
szkolnym przedstawieniu, co przypomina mu o domu. Po kilku sekundach na jego
twarz znów wraca rozbawienie, gdyż patrzy na nadąsaną twarz Bakkiego.
-Taaaak- na twarzy Noxa znów
widzę okropny uśmiech zboczeńca, ale też zawód. Wolałby mnie zobaczyć w
bardziej skąpej sukience.
-No, to jedziemy- mówi szybko
niezadowolony stylista i wszyscy kierujemy się w stronę windy.
_______________________________________
Może wstawię jeszcze dzisiaj, albo jutro kolejny rozdział, żeby zrekompensować moją długą nieobecność kiedy zepsuł mi się komputer. :)) Mimo, że poprawiałam ten rozdział, to i tak jestem z niego średnio zadowolona, ale cóż, dialogi chyba średnio mi wychodzą.
Dobrze jest! O borze zielony, dajcie mi mój łuk i strzały, mogę zabić tego stylistę? Tak mnie irytuje, że głowa mała. Ale Finnick <3 i NOX <3 Nox mnie rozwala po prostu, jestem ciekawa, co więcej o nim tutaj napiszesz xd Wydaje się dość ciekawą postacią, tak, jak i sama główna bohaterka, bo bardzo polubiłam Candy. Po tym rozdziale szczególnie. Dobra, czekam na następny, i mam nadzieję, że nie będziesz kazała mi czekać aż tak długo ;__;
OdpowiedzUsuńxoxo, Loks.
~lilybird-everdeen.blogspot.com
Haha, prawda, Bakki jest strasznie irytujący. :)) Muszę właśnie trochę więcej zacząć pisać o mentorach. Znowu strasznie Ci dziękuję za miłe słowa. :DD
Usuń