niedziela, 16 marca 2014

Rozdział V


Każdy mój włosek wołał o pomstę do nieba, a każda cebulka była bliska załamania nerwowego. Ja sama miałam ochotę wybiec z tego białego, nowoczesnego pomieszczenia z wrzaskiem i zanurzyć się w chłodnej wodzie, która ukoiłaby skórę, zanim będę wyglądać jak pisklak. Na szczęście po chwili zostałam wysmarowana specyfikiem, który nie miał na celu wyżarcia mi włosów, sprawienia, by moja skóra była gładka, ani włosy błyszczące, ale balsamem, który załagodził ból po depilacji. Kiedy już byłam idealnie gładka, moje włosy były idealnie błyszczące, a paznokcie idealnie spiłowane, ekipa składająca się z różowoskórej kobiety o groszkowych, kręconych włosach- Narii, dziewczyny z wszczepionymi pod skórę na rękach i dekolcie diamentami- Clair i mężczyzny o fioletowych włosach ściętych tak, że wyglądał jakby miał garnek na głowie i tatuażach na czole i języku- Feela oznajmiła mi, że jestem gotowa, by poddać się zabiegom mojego stylisty- Bakkiego. Po chwili pojawia się ON. Typowy kapitolińczyk, szkarłatne włosy, pomarańczowa skóra, tatuaże na brodzie i tona makijażu. W momencie gdy słyszę jego głos najchętniej wyskoczyłabym przez okno. Ma najbardziej kapitoliński akcent jaki w życiu słyszałam.

-Dobry, nawet bardzo dobry stan bazowy zero- ćwierka do siebie okrążając moje nagie ciało i chłonąc wzrokiem każdy jego centymetr. Gdyby wyglądał chociaż trochę jak człowiek, to może bym się wstydziła.-Nawet nie wiesz jak do ciebie będzie pasowała piękna kreacja jaką zaprojektowałem. Bałem się, że będziesz małą, niedojrzałą dziewczynką, ale jesteś bardzo... kobieca. Jakie szczęście, że to ciebie wylosowali, musisz się strasznie cieszyć!- no po prostu skaczę z radości, możesz mi wierzyć, myślę zirytowana.-Włosy zostawimy rozpuszczone-decyduje po chwili przyglądania się im.

W chwili w której pokazuje, co dla mnie przygotował myślę, że powiedzenie 'kreacja' to trochę zbyt wiele. Sukienka, może do połowy uda, turkusowa, półprzezroczysta z dekoltem do pępka.

-Rozumiem, że jest pan świadom, że tego nie ubiorę?- mówię, bliska wybuchnięcia histerycznym śmiechem.

-Ależ oczywiście, że ubierzesz, pasuje do ciebie idealnie!- chichocze zachwycony Bakki.

-Czy może pan zawołać mojego mentora?- pytam na tyle delikatnie, na ile pozwala mi irytacja.

-Nie widzę potrzeby...- ćwierka wciąż rozradowany, nie zauważając zniecierpliwienia w moim głosie.

-A ja tak- stanowczo ucinam rozmowę. Z jego twarzy powoli spełza uśmiech.

Bakki odchodzi wzdychając teatralnie, a ja w tym czasie ubieram cienki, papierowy szlafrok. Po chwili wraca z  Finnickiem i Noxem.

-Wasza podopieczna ma jakiś problem z kreacją jaką dla niej przygotowałem- mówi z widocznym wyrzutem.

-Człowieku, do jasnej diaski, przestań to nazywać kreacją- mówię zirytowana jeszcze bardziej niż wcześniej i widzę, że Finnick ma ochotę wybuchnąć śmiechem. Właśnie takiego go znam, potrafiącego obrócić wszystko w żart i rozbawić wszystkich. Jedna z najbardziej pogodnych osób, jakie w życiu spotkałam. Widać, że już zaczął otrząsać się z szoku po dożynkach.

-Ależ kochanie, będziesz się w niej pięknie prezentować- przerywa moje rozmyślania Nox z obrzydliwym uśmiechem, na co ja piorunuję go wzrokiem, a Finnick udaje, że się krztusi, chcąc ukryć napad wesołości.

-Zmień to- mówi szybko, by nie parsknąć śmiechem- Niech będzie dłuższa i z mniejszym dekoltem.

W tym momencie to Nox posyła mu zabójcze spojrzenie, a na twarz Bakkiego wstępuję grymas, który, gdyby skóra nie była tak naciągnięta, byłby chyba zmarszczeniem czoła, ale stylista wykonuje polecenie. Po jakimś czasie przynosi sukienkę z tego samego, turkusowego, lekko prześwitującego materiału (na co oboje z Finnem patrzymy z dezaprobatą), tym razem długą i ze sporym dekoltem, ale nie tak wielkim jak wtedy. Ubieram ją i patrzę w lustro. Bakki robi mi jeszcze srebrne kreski na oczach i przysypuje mnie srebrnym pudrem, a na koniec zakłada na moją głowę diadem. Mam być Amfitrytą, a Mikes Posejdonem. Odwracam się do mentorów by ocenili mój wygląd.

-Pięknie wyglądasz- mówi Finnick, ale w jego oczach widzę, że pamięta, kiedy wyglądałam podobnie grając w szkolnym przedstawieniu, co przypomina mu o domu. Po kilku sekundach na jego twarz znów wraca rozbawienie, gdyż patrzy na nadąsaną twarz Bakkiego.

-Taaaak- na twarzy Noxa znów widzę okropny uśmiech zboczeńca, ale też zawód. Wolałby mnie zobaczyć w bardziej skąpej sukience.

-No, to jedziemy- mówi szybko niezadowolony stylista i wszyscy kierujemy się w stronę windy.
_______________________________________
Może wstawię jeszcze dzisiaj, albo jutro kolejny rozdział, żeby zrekompensować moją długą nieobecność kiedy zepsuł mi się komputer. :)) Mimo, że poprawiałam ten rozdział, to i tak jestem z niego średnio zadowolona, ale cóż, dialogi chyba średnio mi wychodzą.

2 komentarze:

  1. Dobrze jest! O borze zielony, dajcie mi mój łuk i strzały, mogę zabić tego stylistę? Tak mnie irytuje, że głowa mała. Ale Finnick <3 i NOX <3 Nox mnie rozwala po prostu, jestem ciekawa, co więcej o nim tutaj napiszesz xd Wydaje się dość ciekawą postacią, tak, jak i sama główna bohaterka, bo bardzo polubiłam Candy. Po tym rozdziale szczególnie. Dobra, czekam na następny, i mam nadzieję, że nie będziesz kazała mi czekać aż tak długo ;__;
    xoxo, Loks.
    ~lilybird-everdeen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, prawda, Bakki jest strasznie irytujący. :)) Muszę właśnie trochę więcej zacząć pisać o mentorach. Znowu strasznie Ci dziękuję za miłe słowa. :DD

      Usuń