Mimo szczęścia, które rozpiera mnie od prawie roku, czuję
lekki niepokój. Dziś pierwsze dożynki Finnicka jako mentora, wiem, że się tym
denerwuje. Nie dziwię się mu. Gdybym miała patrzeć na dwójkę dzieci, które
zapewnie zginą, rozmawiać z nimi, dawać im rady, a potem widzieć ich śmierć, to
chyba bym oszalała. Chociaż, w sumie, jeżeli od 14 lat oglądając Igrzyska, w
tym te, w których uczestniczył jeden z moich najlepszych przyjaciół nie
oszalałam, to chyba nic tego nie zmieni. O ile nie trafię na arenę. Ale to
niemożliwe, byłby to zbyt duży zbieg okoliczności. Zresztą, ktoś pewnie by się
za mnie zgłosił- przecież to Czwórka. Za Finna nie było ochotników. Ludzie
chyba zaczęli sobie uświadamiać, że Igrzyska to nie tylko chwała i sława. To
także ból i śmierć. Szybko myję się w 'wannie', czyli bali wypełnionej wodą,
która wyjątkowo nie jest lodowata. Czekam, aż wyschną moje lekko kręcone, jasnobrązowe
włosy i w tym czasie ubieram sukienkę- zieloną, do kolan. Jest na mnie dobra,
czego się nie spodziewałam, bo jest jeszcze po mamie. Zarówno ja i mama
jesteśmy raczej niewysokie. Uhh, chciałabym wyglądać jak Annie- szczupła, o
oryginalnej urodzie i lekko rudych włosach. Nic dziwnego, że podoba się wielu
chłopakom. Wychodzę z domu i idę po zacienionej, pylistej drodze, z której
słychać i czuć morze. Dołącza do mnie najpierw Finnick, przyszykowany już przez
swoją ekipę przygotowawczą, potem Annie, a na końcu Sam- wysoki brunet o
pięknie wyrzeźbionej sylwetce. Kocha się w nim ta połowa dystryktu, która nie
jest zainteresowana Finnickiem. Chodzę z nim na intensywny, obowiązkowy trening
zawodowy dla 'szczególnie uzdolnionych'. Oznacza to codzienne tyrady i naukę
posługiwania się każdym rodzajem broni, podczas, gdy ci 'nieszczególnie
uzdolnieni' (w tym Annie) mają obowiązkowe treningi 3 razy w tygodniu. Ale my
faktycznie jesteśmy w tym dobrzy- świetnie władamy każdym rodzajem broni, ale
wszyscy mają swoją specjalność- Sam miecz i trójząb, ja noże i topory. Finnick
też kiedyś był w naszej małej grupie, i zapewne dzięki temu wygrał Igrzyska.
Dochodzimy na plac, Finn wchodzi na podwyższenie i siada na krześle dla
mentora, obok Noxa, drugiego mentora, a my kierujemy się do kolejki do wejścia.
Po chwili na scenie pojawia się Cessily Huf- opiekunka naszego dystryktu. Zanim
podejdzie do mikrofonu musi pouśmiechać się do Finnicka swoimi granatowymi
ustami, puścić oczko niewidoczne spod warstwy makijażu i pobawić się ułożonymi
w rozgwiazdę, błękitnymi włosami. Wygląda gorzej niż zwykle. Chyba chciała się
przypodobać zeszłorocznemu zwycięzcy. Po jego minie wnioskuję, że niestety jej
zaloty są daremne. Cóż za szkoda.
- Witajcie, na obchodach 66 Głodowych Igrzysk! Specjalnie dla was, Czwarty Dystrykcie, mam film z Kapitolu- ćwierka, jakby miała się z czego cieszyć- nie dość, że Finnick przed chwilą dał jej do zrozumienia, że jest nieinteresująca, to zaraz wylosuje dwoje ludzi, którzy jej nienawidzą.
- Witajcie, na obchodach 66 Głodowych Igrzysk! Specjalnie dla was, Czwarty Dystrykcie, mam film z Kapitolu- ćwierka, jakby miała się z czego cieszyć- nie dość, że Finnick przed chwilą dał jej do zrozumienia, że jest nieinteresująca, to zaraz wylosuje dwoje ludzi, którzy jej nienawidzą.
Oglądamy film i wysłuchujemy przemowy burmistrza na temat Traktatu o Zdradzie, który brzmi dziwnie znajomo (o, a może identycznie?) do tego zeszłorocznego.
-A teraz czas na losowanie trubutów! Panie jak zawsze pierwsze!- Cessily truchta wesoło do szklanej kuli, potykając się i o mało nie spadając ze sceny po drodze. Wyjmuje z niej karteczkę z największą gracją na jaką ją stać po tym incydencie i nieco spokojniej wraca do mikrofonu. Uśmiecham się krzepiąco do przerażonego Finnicka.
-Candy Lee- wykrzykuje Huf a w morskich oczach Finna nagle widzę rozpacz i jeszcze większy strach. Nie rozumiem o co mu chodzi i ciągle uśmiecham się jak głupia, do czasu kiedy zauważam dziesiątki par oczu wpatrujących się we mnie i przypominam sobie, że tak właśnie się nazywam. Uśmiech powoli spełza mi z twarzy, a jego miejsce zajmuje paraliżujący strach. Gdzieś z tyłu słyszę wysoki pisk, a zaraz potem szloch. To Annie, płacze, bo znów kogoś traci. Tym razem, pewnie na zawsze.
Przeczytałam. Całkiem w porządku, tylko nie rozumiem kim dokładnie jest dla głównej bohaterki Annie i Finnick. Mam nadzieję, że jakoś to rozwiniesz.
OdpowiedzUsuńNie będę się wypowiadać jeszcze o fabule, bo po pierwszym rozdziale ciężko się wypowiadać, ale zapowiada się fajnie. Będę wpadać :D
Dzięki wielkie. :)) Zamierzam rozwinąć, chociaż ten rozdział nie do końca wyszedł taki jaki chciałam, miało być tam wszystko wyjaśnione, ale trochę się zagmatwało.
UsuńBardzo chętnie poczytam i mam nadzieję, że ty też będziesz wpadać do mnie. :))
OdpowiedzUsuń