Moje nogi same niosą mnie na scenę, gdzie staję obejmowana
przez niebieską Cessily.
-Graaaatulacje, moje wieeeelkie gratulacje! Proszę o brawa!-
ich moc niemal mnie ogłusza- klaszczą może 3 osoby.
Ich siła nie zbiła kapitolinki ani na chwilę z tropu, już
praktycznie w drodze do drugiej kuli mówi:
-Teraz czas na chłopców... Galien M...
-Zgłaszam się na ochotnika- słychać niski i pewny,
beznamiętny głos, a osiemnastolatkowie rozstępują się ukazując Mikesa Claya.
Mówiąc o podziale na fanki Finnicka i fanki Sama zapomniałam jeszcze o jego
fankach. Tak, jest przystojny. Nawet bardzo. Ale też arogancki. Gdy wchodził na
scenę było słychać kilka cichych westchnień i szlochów. Znam go praktycznie
tylko z widzenia, bo też jest 'wybitnie uzdolniony', ale trenuje w innych
godzinach.
-Jak się nazywasz?- to pytanie wypowiedziała morska kobieta.
-Mikes Clay- odpowiedział, zgodnie z prawdą chłopak.
-Podajcie sobie ręce!
Mikes spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się nieadekwatnie do
sytuacji, bo dożynki to nienajlepszy czas na zaloty, zwłaszcza, jeżeli przed
chwilą oboje zostaliście wylosowani, i przytrzymał moją rękę trochę dłużej, niż
by wypadało. Też spojrzałam mu w oczy, co wymagało wielkiego wysiłku i
poczułam, że się rumienię. Cessily patrzyła na nas wyczekująco. Chyba właśnie
coś do nas mówiła, może 'Wesołych Głodowych Igrzysk i niech los zawsze wam
sprzyja', ale z opresji wyratowali nas Strażnicy Pokoju porywający nas do
Pałacu Sprawiedliwości. Nagle poczułam się, jakbym już nie była w Czwórce, bo
gmach zdecydowanie różnił się od reszty dystryktu. Zostałam wrzucona
(dosłownie, wylądowałam na wyjątkowo miękkim dywanie, w kolorze malin) do
najbardziej luksusowego pokoju w jakim kiedykolwiek byłam. Gdy leżałam na
podłodze mrucząc i gładząc dywan ktoś wszedł do pokoju, a Strażnik powiedział,
że mamy 5 minut. Mama przytuliła mnie szybkim ruchem, szlochając głośno, a tata
objął nas obie.
-Wrócisz, dasz radę- zaczął tata- Trenowałaś całe życie!
-Krótkie życie. Myślisz, że mam szansę z Mikesem? Przecież
on jest dwa razy większy ode mnie. Jeżeli będzie chciał mnie zabić, to zrobi to
jednym ruchem ręki!
-Ale jest zbyt pewny siebie... ty jesteś inteligentna...
-Po prostu przygotujcie się, że nie wrócę, okej?- przerwałam
mu.
Usłyszałam jęk mamy koło mojego ucha. Domyślałam się, jak
trudne musiało to dla nich być. Nie mogli mieć więcej dzieci, a teraz Kapitol
odebrał im nawet mnie.
-Koniec czasu!- krzyknął Strażnik brutalnie odciągając ode
mnie rodziców.
-Kocham was- zdążyłam jeszcze krzyknąć do zamykających się
drzwi i ze łzami w oczach znów zajęłam się dywanem.
Strażnik powtórzył formułkę sprzed 5 minut i za sobą
usłyszałam cichy pisk, który należał do Annie. Annie jest moją najlepszą
przyjaciółką, znam ją od zawsze. Kiedyś, kiedy byłyśmy małe, ona miała może
pięć, ja może sześć lat, spotkałyśmy na plaży dwóch chłopców, Finnicka i Sama. Rozmawialiśmy
długo, a mała Annie poszła popływać. Nagle zauważyliśmy, że zaczęła się topić,
bo porwał ją silny prąd. Starsi chłopcy bez wahania popłynęli ją ratować i
zrobili to. Od tamtego czasu wszyscy trzymamy się razem.
-Can, obiecaj, że wrócisz! Błagam! Co ja zrobię bez ciebie?-
wyglądała, jakby miała zaraz wybuchnąć płaczem, co po chwili zrobiła.
-Zostaniesz z Finnickiem i Samem, dacie radę.
-Nie... Nie damy... Finn... On musi jeździć do Kapitolu-
wydukała siąkając nosem.
-Hej, jak ktoś miałby teraz płakać, to ja-ledwo powstrzymuję
się od łez- Postaram się, ale nic nie gwarantuję.
-Obiecaj!
-Obiecuję.
-Koniec czasu!
Annie szybko przytuliła się do mnie, wepchnęła mi do ręki
jej wisiorek z muszli i wyszła pociągając nosem.
Już dłużej nie dam rady udawać silnej. To ja powinnam być
pocieszana, a tymczasem inni zachowują się jakby to oni jechali na śmierć. Zwijam
się na kanapie, obejmując nogi rękami, ale dające ulgę łzy nie przychodzą. 'Nie
tutaj. Nie teraz.' słyszę głosik w mojej głowie, a drzwi znów się otwierają i
Strażnik znów oznajmia, że mamy pięć minut. Nawet nie podnoszę głowy. Nie mam
siły. Ktoś mnie obejmuje i przytula mocno. Czuję zapach morza, piasku i słońca.
Wiem, że te silne ramiona należą do Sama. Mimo, że ma szesnaście lat, spokojnie
mógłby być dorosły. Podnoszę oczy i napotykam jego wzrok. W jego intensywnie
turkusowych tęczówkach widzę ból, ogromny ból, rozpacz i strach. Identyczne
emocje, o tej samej intensywności widziałam rok wcześniej w oczach Annie, gdy
żegnała Finnicka.
-Dasz radę. Wiem, że dasz. Wrócisz tu. Proszę- nie mówi nic
więcej, tylko mnie przytula i tak trwamy do czasu, w którym Strażnik oznajmia
koniec wizyty.
___________________________________________________________________________________
Rozdziały są trochę krótkie, ale będę je dodawała stosunkowo często. Mam nadzieję, że ktoś czyta te moje wypociny, a jeżeli tak, to zachęcam do komentowania. To naprawdę motywuje! Każda uwaga, rada, czy krytyka mile widziana!
Jest coś o Finnicku, jestem i ja XD Fajny blog, już po 2 rozdziałach wiem, że jestem uzależniona ;3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i będę czekała na next :))
O, to się dogadamy, bo Finnick to mój bóg. :DD Cieszę się, że Ci się podoba. Dzięki wielkie, a następny rozdział w środę. :)))
UsuńMiała odrabiać polski, ale zupełnie przypadkiem tu wpadłam i.... cholera, nie zdam.
OdpowiedzUsuńNo, w każdym razie, podoba mi się bardzo. Jest Finnick, jest Annie, jest Czwórka. Ale jest i nowa główna bohaterka, co bardzo mnie oczywiście cieszy (czytaj: pieprzyć to, że nie zdam, warto było tu wejść). To dopiero początek, więc nie da się zbyt wiele powiedzieć, ale uważam, że piszesz dość dobrze i przyjemnie się to czyta. Aż mam ochotę iść i pisać swoje, ale chyba skupię się na polskim XD
Dobra, w każdym razie, będę wpadać i czekać na rozwój wydarzeń :3
A w między czasie zapraszam do mnie.
xoxo, Loks.
~lilybird-everdeen.blogspot.com
Hahah, znam to, w sensie 'O, mam jutro sprawdzian, ale poczytam fanfiction, tylko chwilkę...'. ;)) Dzięki bardzo za miłe słowa :)) I oczywiście zaraz wpadnę do Ciebie (pewnie, mam jutro sprawdzian z polskiego ;))).
Usuń